Z powodu prawdziwej katastrofy naturalnej(spadl snieg ktory stopnial po 3 dniach), lot opoznij sie o 3 godziny(choc mial o wiele wiecej). Lot byl dosyc przyjemny, trasa przebiegala przez anglie, islandie, wzdluz wybrzezy kanady i usa(bylo widac swiatla NY, ach!), przez floryde az do lotniska w cancun. wychodzac z samolotu uderzyla mnie fala goracaego powietrza ktore mialo zapach jaki nigdzie indziej. w samym cancun praktycznie nic nie ma-hotele(te lepsze) sa zwykle odizolowane(mafie narkotykowe) i na uboczu. cg dalszy nastapi ;)